Jeremy Flamewater Jeremy Flamewater
4256
BLOG

Smoleńsk 2010 - Aspekty podejścia do lądowania - obalanie mitów

Jeremy Flamewater Jeremy Flamewater Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 66

 


Pisałem już wcześniej o Smoleńsku, pisałem o różnych nieprawidłowościach strony rosyjskiej oraz o fałszowaniu rzeczywistości w odniesieniu do publicznie podawanych wiadomości o tej "katastrofie"...

1. Od dawna podaję informację, że karty podejścia jakie otrzymała załoga są to karty podejścia precyzyjnego (nikt nie chce wziąć tego pod uwagę)

2. Od dawna podaję informację, że systemy RSBN i PRMG są to podstawowe systemy naprowadzania w polskim lotnictwie wojskowym (nikt nie chce wziąć tego pod uwagę)

3. Od dawna podaję informację, że coś ekstremalnego wydarzyło się przed stacją bliższej radiolatarni, co wywołało pożar na ziemi i być może w samolocie (nikt nie chce wziąć tego pod uwagę)

4. Od dawna podaję informację, że alerty TAWS od 34 do 37 musiały być wywołane przekroczoną prędkością opadania i nie trzymaniem kąta schodzenia odpowiedniego dla trafienia w próg pasa, a alerty te nie byłyby możliwe gdyby lotniska Siewiernyj nie było w bazie systemu (nikt nie bierze tego pod uwagę)

5. Od dawna podaję informację, że standardem w próbnym podejściu jest podjęcie decyzji dopiero w punkcie decyzji (nikt nie chce wziąć tego pod uwagę)

6. Od dawna podaję informację, że karty podejścia, jakie otrzymała nasza załoga były co najmniej nieaktualne, a także fałszywe (nikt nie chce wziąć tego pod uwagę), Piko ostatnio o tym napisał...

7. Od 4 lat podaję informację, że załoga Tupolewa była niewłaściwie naprowadzana (dopiero rok temu zaczęto brać to pod uwagę)

8. Od 4 lat podaję informację, że na pokładzie samolotu musiało dojść do wybuchu termobarycznego (na początku zostałem wyśmiany przez każdą ze stron)

9. Do dziś każda ze stron z przymrużeniem oka traktuje moje spostrzeżenia o rozwiniętym trapie ratunkowym, użytych kamizelkach ratunkowych i zużytych butlach tlenowych załogi.


Wiele niejasności dotyczyło procedur jakie obowiązywały na Siewiernym podczas podejścia i sporu jaki to był sposób podejścia. Na początku piewcy oficjalnej propagandy twierdzili, że było to podejście nieprecezyjne według USL (urządzeń ślepego lądowania) na tylko i wyłącznie dwie radiolatarnie NDB. Pierwszym krokiem w obalaniu tego mitu było wprowadzenie przeze mnie informacji, że to nie były gołe radilatarnie bezkierunkowe, gdyż wyposażone dodatkowo w markery kierunkowe, które są wielkim ułatwieniem w nawigowaniu.

Nastepnie udało się przemycić do opinii publicznej również informacje o tym, że na lotnisku Siewiernyj pracuje radar PAR...

Dzięki temu udało się obalić mit o naprowadzaniu nieprecyzyjnym samolotu PLF-101M i uzmysłowić szerokiej opinii publicznej, że było to naprowadzanie precyzyjne PAR.

Potwierdzeniem naprowadzania precyzyjnego samolotu jest schemat kręgu lotniskowego znajdujący się na kartach podejścia do lądowania na lotnisku Siewiernyj:

Gdzie jest to typowy krąg lotniskowy dla naprowadzania precyzyjnego z wektorowaniem, a nie krąg do podchodzenia nieprecyzyjnego, gdyż wtedy powinien być wykonany podwójny nalot nad stację dalszej radiolatarni z wykonaniem charakterystycznej pętli:

Tego na kartach podejścia na Siewiernyj nie ma, więc wogóle nie przewiduje się tam naprowadzania nieprecyzyjnego.


Co do fałszywej karty podejścia... Podobno załoga otrzymała następującą kartę podejścia dla kierunku 259:

widzimy, że zostały zafałszowane na tej karcie miejsce i wysokość decyzji.

Nie wiem, czy wiecie, że ta karta jest jpg-iem autorstwa samego pułkownika Amielina.

Powiększenie sfałszowanego obszaru:

Widzicie to?

Następne dowody na fałszerstwa tej karty podejścia:

Porównajmy dolny fragment dwóch różnych kart podejścia dla Siewiernego - wyżej karta dla KM 259 stopni i niżej karta dla KM 261 stopni.

Widzimy, że na obydwu tych kartach kąt ścieżki jest identyczny i wynosi 2 stopnie i 40 minut...

Jak to jest możliwe skoro w obydwu przypadkach nad dalszą radiolatarnią samolot ma znajdować się na 300 metrach wysokości, a odległości tej radiolatarni od progu pasa są różne?

W dodatku jak te odległości od progu pasa do dalszej radiolatarni mogą być różne (6,10 km vs 6,26 km) skoro na obydwu kartach współrzędne dalszej radiolatarni są identyczne - 54 49,7 / 032 08,6?

To jest ewidentny dowód na sfałszowanie karty podejścia KM 259o, gdzie takie umieszczenie tych danych uniemożliwiało trafienie ze ścieżką podejścia na próg pasa.

Drugi temat, to czy karta podejścia z kierunku magnetycznego 259o umożliwiała właściwe wytyczenie kursu podejścia?

Bardzo wątpliwe, gdyż nad lotniskiem Siewiernyj zostały zarejestrowane bardzo dziwne anomalie zmainy kursu magnetycznego:

Wpis z radioscanner.ru z 2007 r.


Дата: 27 Дек 2007 00:55:30 #

Странные изменения курса взлёта/посадки на "Корсаже" (Смоленск-Северный).

За этот год : 261*,81*, 81*, 261*, 261*,
затем 79* ( конец ноября, изменился на 2*) ,
опять по старому 261*,
новый, 259* ( начало декабря) ,
опять старый 261*.

Więc jak to możliwe, że od 2008 do 2010 roku znów było 259?

Biorąc pod uwagę tak sfałszowane karty podejścia, można wyliczyć, że próg pasa załoga Tupolewa miała wytyczony dokładnie w tym miejscu w któym leżały szczątki samolotu.


Nikt poza mną nie zwrócił uwagi na emitowany 10 kwietnia 2010 roku, w godzinach przedpołudniowych film z miejsca katastrofy, na którym można było zauważyć unoszące się kłęby dymu na tle jakiegoś osiedla mieszkaniowego:

Podpis pod wyżej pokazanym kadrem brzmiał "katastrofa polskiego samolotu z prezydentem na pokładzie"

Okazuje się, że sfilmowane tu zostały okolice stacji bliższej radiolatarni. Co więc paliło się przed bliższą radiolatarnią?


Ktoś kiedyś w dodatku napisał:

"gdyby na Okęciu zabroniono wylotu, nie byłoby katastrofy."

Dokładnie tak, ale tylko strona rosyjska za pomocą specjalnej depeszy miała prawo to zrobić.

Polska kontrola lotów nie mogła natomiast wydać zezwolenia na odlot samolotu bez pozwolenia strony rosyjskiej na jego przylot na Siewiernyj.

Jeżeli samolot wyleciał z Okęcia, znaczy to, że rosyjska kontrola lotów wydała pozwolenie na jego przylot, czyli de facto nie zabroniła w ten sposób wylotu.


To są podstawowe procedury, o których wie każdy pilot i każdy pracownik kontroli lotów.


Pozostaje jeszcze kwestia ofiar tej katastrofy i procedur BOR...

Co najmniej jedna z ofiar ma najprawdopodobniej ranę postrzałową głowy, inna zastygła w pozycji typowej dla zjeżdżania po trapie ratunkowym, wiele ofiar było bez obuwia (po trapie zjeżdża się właśnie bez obuwia), a jeszcze inna ma widoczne ślady po wykonaniu trzech zastrzyków w kręgosłup (typowe znieczulenie miejscowe).

Co do procedur BOR - normą jest dwóch funkcjonariuszy BOR na pokładzie i co najmniej 5 funkcjonariuszy w miejscu lądowania samolotu...


 

Jakie wnioski mozna wyciągnąć z mojego podsumowania?

 

 

W iskier krzesaniu żywem Materiał to rzecz główna. Trudno najtęższym krzesiwem Iskry wydobyć z... - Tadeusz Boy Żeleński

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka